W takich piecach do dziś w Armenii wypieka się tradycyjny chleb – lawasz. Ma on formę dużego i cienkiego jak opłatek placka. Przypomina podpłomyk. Jest suchy, więc również bardzo trwały. W ormiańskich domach piekło się go nie częściej niż raz na miesiąc. A zdarzało się, że od razu wypiekano zapas na całą zimę.
Lawasz wypieka się z niekwaszonego ciasta zrobionego z mąki pszennej, wody i soli. Ciasto najpierw się rozwałkowuje, a następnie kręcąc w dłoniach rozciąga się do grubości papieru. Taki naleśnik nakłada się na formę przypominającą poduszkę, po czym przylepia do rozgrzanej wewnętrznej ścianki pieca wpuszczonego w podłogę. Chleb znajduje się w piecu ledwie przez chwilę. Dzięki temu, że placek jest bardzo cienki piecze się bardzo szybko.
Zobacz film: jak wygląda wypiek chleba lawasz w takim piecu.
W Armenii lawasz podawany jest do każdego posiłku. Zawija się w niego kawałki mięsa, w tym pyszne kebaby i szaszłyki, ser oraz warzywa. Suchy lawasz wkrusza się też do zup, przede wszystkim do haszu – jest to narodowa potrawa, gotowana przez całą noc na bazie nóżek wołowych lub wieprzowych.
Podobny chleb znajdziemy na terenie Iranu, w niektórych regionach Turcji, a nawet w Indiach, chociażby w Kaszmirze. Lawaszu możemy spróbować też w Gruzji.
Bardzo ciekawą informację znalazłem w książce Mieczysława Lepeckiego, Sowiecki Kaukaz, Wydawnictwo LTW. Autor odwiedził Armenię na początku lat 30. XX wieku. Na stronie 93 pisze o ślubach tondirowych. Ze względu na małą ilość cerkwi w niektórych rejonach kraju „ślubu dokonuje się w byle jakiej chacie przy tondirze, czyli piecu. Para narzeczonych obchodzi piec trzykrotnie, całuje jego brzeg i… gotowe. Istnieje nawet ludowe przysłowie: tondir lepszy od cerkwi, bo on nas karmi, ogrzewa i oczyszcza. Śluby tondirowe do chwili obecnej są na porządku dziennym”.
Ceremoniał taki przypomina śluby hinduskie, w trakcie których młoda para trzy razy obchodzi ogień. Podobieństw zresztą jest więcej. W Indiach podobne piece są w powszechnym użyciu. A ser w języku ormiańskim i hindi nazywa się tak samo. To panir, popularny na całym obszarze od Gangesu po Morze Czarne.
Zobacz też: Lawasz – ormiański chleb na liście UNESCO.
Tekst i zdjęcie: Krzysztof Matys.
~Zosia
Bardzo ciekawy i pożyteczny blog, dla kogoś, kto planuje podróż do Armenii.
Ja właśnie w tym roku (ponownie) wybieram się na Zakaukazie: trochę Gruzji i przede wszystkim Armenia. Kocham ten region 😀
Pozdrawiam,
Zosia
~BestWestern
Przejrzałem chyba większość Twoich postów i tak szczerze mówiąc Armenia nabrała dla mnie całkiem innego wyrazu tego magicznego i przyciągającego do zwiedzania.
Z tego co piszesz wyjazdy do Armenii są fantastyczne. Cóż może i mi uda się kiedyś wyjechać.
Pozdrawiam
~lukasz123
Bardzo podobny piec do wypiekania „placków” widziałem w tureckim barze z kebabem w Londynie. Proces wypiekania wyglądał identycznie jak ten opisany w artykule. Pieczywo z takiego pieca ma swój wyjątkowy i niepowtarzalny smak. Polecam wszystkim spróbować. W Polsce nie spotkałem się jeszcze z takim piecem ale może warto odwiedzić kilka lepszych punktów z kebabem 😀
~Artur
bardzo piekny kraj ludzie sa wspaniali goscinni oddaja cale serce zeby zadowolic goscia kultura zabytki piekna stolica i ten klimat w ktory tam sie az unosi w powietrzu cos pieknego to juz moj 4 wylot napewno w te wakacje tez odwiedze za kazdym razem te miejsce mnie zaskakuje
~Obcy
Zgadzam się z autorem