Armenia. Blog o turystyce

Wycieczki do Armenii. Informacje, porady, programy…

Tag: armenia (Strona 1 z 3)

Z Katowic do Armenii. Bezpośrednie loty do Erywania

To może być hit. Połączenie z Katowic do Erywania na lotnisko Zvartnots (Zwartnoc). Pierwszy lot zaplanowany został na 29 kwietnia 2023 roku.

Armenia, widok na górę Ararat

Mamy nadzieję, że dzięki temu wycieczki do Armenii staną się bardziej dostępne. Do tej pory monopol na połączenia do Erywania miał LOT, dyktując ceny, ostatnio bardzo wysokie, nawet w okolicach 2 tys. złotych za bilet. Zobacz też: 10 powodów, żeby pojechać do Armenii.

Antyczna świątynia w Garni

Przed laty, gdy Wizz Air uruchomił loty do Kutaisi, zaowocowało to nie tylko wysypem podróży indywidualnych, ale też sporą ilością mniejszych, kameralnych grup, organizowanych na zamówienie, na przykład krótsze, pięciodniowe wycieczki szlakiem winnic. Tu można zobaczyć propozycje wyjazdów do Gruzji dostosowanych do przelotów linią Wizz Air do Kutaisi.

Średniowieczny klasztor Norawank

Zakładamy, że w przypadku Armenii będzie podobnie. Już teraz zapraszamy do kontaktu z naszym biurem. Wycieczki do Armenii.

Relacja z wycieczki, lipiec 2021

W lipcu tego roku, w czasie wesołego święta Wardawar, do Armenii pojechała nasza wycieczka. Niby nic szczególnego, przecież robimy to od lat, każdego roku wysyłając do Erywania wiele grup. Tym razem jednak wyjazd był szczególny, bo pierwszy w pandemicznym czasie.

Przełęcz Sulema (2410 m n.p.m.) – w drodze nad jezioro Sewan, lipiec 2021

Jak było? Świetnie! Kameralnie, turystów niewielu, więc zwiedzało się bardzo wygodnie. Bez żadnych kłopotów czy choćby minimalnych utrudnień.

Nasza wycieczka w Noratus, lipiec 2021

Potwierdza się ogólna teza, że rok 2021 na wyjazdy jest całkiem dobry, szczególnie do tych miejsc, w których wcześniej były tłumy. Teraz jest tam znacznie ciszej i spokojniej. Atrakcjami cieszymy się bez konieczności stania w kolejkach i przesuwania się w ludzkiej ciżbie. Od maja tego roku byłem już w Albanii, Macedonii, Armenii i Portugalii. Z każdego z tych krajów przywożę podobne wrażenia. Warto jechać teraz, bo gdy masowa turystyka wróci do normy i miliony turystów zaczną nadrabiać zaległości z lat pandemii, to zapewne znowu zrobi się tłoczno.

Wypiek lawaszu

Poza tym Armenia jest dobrym krajem na ten trudny czas, szczególnie dla osób zmęczonych obostrzeniami, maseczkami i wszelkimi regulacjami. Dlaczego? Bo w Armenii nawet jeśli jakieś są, to się ich po prostu nie przestrzega. O maseczkach zapominamy od razu po przylocie, wychodząc z lotniska, wyciągając je z walizek dopiero wylatując, na lotnisku w Erywaniu.

Zorac Karer, najstarsze obserwatorium astronomiczne na świecie. Lipiec 2021 – pusto, cicho, tylko nasza wycieczka i turystyczny worek Spragnieni Podróży

W hotelach, restauracjach, muzeach i zabytkach pełen luz. Wesoło i życzliwie. Podobne odczucia mieliśmy w maju w Albanii. W Polsce wtedy panował jeszcze maseczkowy reżim, zmęczeni byliśmy trudną sytuacją z zimy i lata, a w Tiranie przywitała nas pełna swoboda i radość życia!

Wardawar – wesołe święto wody, kwiatów i tańca. Plac Republiki w Erywaniu, lipiec 2021

Na jeszcze jeden aspekt warto zwrócić uwagę. Otóż Armenia ma ponad roczną turystyczną wyrwę! Zamknięte były hotele i część restauracji, ludzie stracili pracę, a innej zwyczajnie nie ma. W lipcu 2021 r. w niektórych miejscach byliśmy pierwszą wycieczką od półtora roku! Spróbujmy wyobrazić sobie sytuację pracowników turystyki. Znam tych ludzi od lat, mówią szczerze o tym, jak straszny był to czas.

Kto chciał być oblany, szedł na plac pod grające fontanny. W lipcu 2021 to było jedyne miejsce pełne ludzi, przyciągnęło ich tu święto Wardawar

Dlatego wybierając się na wycieczkę teraz nie tylko zyskujemy komfort zwiedzania jakiego nie było od lat, ale jednocześnie pomagamy miejscowym! Każda wycieczka jest cenna, każda grupa przywozi nie tylko odrobinę pieniędzy, ale też nadzieję, że najgorsze już minęło, że warto było czekać.

Lipiec 2021. Widok na Ararat z okolic klasztoru Chor Wirap

Formalności. Trzeba być zaszczepionym lub zrobić test PCR. W przypadku osób zaszczepionych do wjazdu do Armenii upoważniana tzw. paszport covidowy, czyli zaświadczenie pobierane z internetowego konta pacjenta (Unijny Certyfikat COVID). Więcej na ten temat w artykule: Armenia, granica, przepisy wjazdowe.

Kolejne wycieczki do Armenii już we wrześniu. Zapraszamy!

Tekst i zdjęcia: Krzysztof Matys

Nikol Paszynian premierem Armenii

No więc stało się! Nikol Paszynian został wybrany na stanowiska premiera Armenii. Cały kraj świętuje. W Erywaniu wielka radość, na placu Republiki podniosła atmosfera. Każdy, kto interesuje się Armenią, śledzi na bieżąco napływające informacje.

Nikol Paszynian ma teraz 7 dni na stworzenie rządu.

Wybór Sejmu wywołał wielki entuzjazm, ale teraz będą liczyły się konkrety, w tym to, kto wejdzie do rządu, jak ułożą się relacje z Rosją i jak zmiana władzy w Hajastanie wpłynie na stosunki w Górskim Karabachu. Znaczące będą też stosunki z przedstawicielami odchodzącej władzy oraz, z mającymi wielkie wpływy,  oligarchami. Jeszcze długa droga przed Ormianami.

Nikol Paszynian przemawia dziś na placu Republiki w Erywaniu, tuż po wyborze na premiera Armenii.

Ważne i ciągle niejasne jest to, w jaki sposób Paszynian ma kierować państwem nie mając większości w obecnym Sejmie. W takiej sytuacji każda ustawa wymagałaby zabieganie o poparcie jej przez Partię Republikańską, konkurującą z Paszynianem. Nowy premier nie ma siły parlamentarnej, ma za to poparcie ulicy. Tak więc, można sobie wyobrazić sytuację, w której szef rządu przed każdym głosowaniem będzie musiał mobilizować Ormian, blokować ulice i zapowiadać strajk powszechny, żeby wywrzeć presję na niechętnych mu posłach.

Wydarzenia ostatnich godzin i dni mają szczególne znaczenie, tak duże, że piszemy o nich również na portalu poświęconym turystyce. Wycieczki, które pojechały do Armenii w czasie długiego weekendu majowego trafiły na protesty i spore polityczne zamieszanie. Niektórzy jechali nieco zaniepokojeni groźnymi medialnymi doniesieniami. Na szczęście na miejscu szybko okazało się, że wszystko odbywa się pokojowo, bez żadnego zagrożenia dla turystów. Była także grupa z naszego biura (program wycieczki znajduje się tu: Armenia).

Na drodze z Goris do Erywania, 2 maja 2018. Pokojowy protest. Postaliśmy ledwie chwilę i turystów przepuszczono.

Byliśmy świadkami rozbudzenia wielkiej nadziei Ormian. Nadziei na zmianę, na lepsze jutro, na demokratyczne rządy. Obserwowaliśmy wielkie mityngi w Erywaniu, trafiliśmy też na blokady dróg na prowincji. Te ostatnie okazały się niedużym utrudnieniem, raz musieliśmy poczekać kilka godzin (w dobrej restauracji i przy winie) zanim demonstrujący zejdą z dróg. W sumie to można było potraktować to, jak dodatkową atrakcję turystyczną. Protestujący Ormianie ujęli nas pokojowym i przyjaznym nastawieniem. Demonstrację miały atmosferę pikników, z muzyką, tańcem i szaszłykami. Takie rewolucje to my rozumiemy 🙂

Erywań 29 kwietnia, widok z naszego hotelu. Demonstranci idą na plac Republiki.

Duże wrażenie zrobił też na nas posłuch, jakim wśród Ormian cieszy się Paszynian. Słuchali go niemal wszyscy, cały kraj! Jak mówił, że blokować drogi, to blokowali. Jak wydał polecenie, by o 16:00 zdjąć blokady, to zdjęli. Kiedy poprosił, by posprzątać główny plac Erywania po protestach, to przyszli i posprzątali. Widać, że Ormianie mocno mu zaufali, i że pokładają w nim wielkie nadzieje.

Tu można oglądać transmisję na żywo z Erywania:  Civil Net

Informacje pojawiają się też na naszym facebookowym profilu: Moja Armenia.

Armenia blog

Ponieważ z końcem lutego 2018 roku Onet zamyka swoją platformę blogową, to istniejący od 2012 roku serwis armenia.blog.pl z całą treścią (artykułami zdjęciami i komentarzami) został przeniesiony w nowe miejsce: armenia.krzysztofmatys.pl

Zapraszamy do lektury!

Erywań. Erewań, Erywan i Erewan, Yerevan, Erevan…

Mam taki pomysł, żeby nie pisać o rzeczach oczywistych. Dotyczy to również miejsc i atrakcji turystycznych. Chyba dlatego na blogu o Armenii do tej pory nie pojawił się artykuł o Erywaniu. Wydawało się, że temat to nieco wyeksploatowany, a o uwagę prosiły się inne arcyciekawe miejsca. Pisałem więc o armeńskiej prowincji, od klasztorów Sanahin i Hachpat, po Karahundź, Giumri i Areni. W końcu, po latach jeżdżenia i po wielu pobytach w Erywaniu, przyszedł czas, żeby uzupełnić ten brak. Skłoniła mnie tego niedawna audycja w radiowej Trójce.

Erywań nocą. Kaskady

Akurat wróciłem z wycieczki po Gruzji i Armenii, ledwie co objaśniałem turystom zawiłości związane z nazwą stolicy Armenii, a tu słyszę, że dokładnie to samo czyni prof. Katarzyna Kłosińska. Miło, sympatycznie i inspirująco się zrobiło. Audycji można wysłuchać tu: Co w mowie piszczy. Poza tym, już za chwilę mecz Polska – Armenia, w Erywaniu właśnie. Co prawda ja akurat w tym czasie będę w Mołdawii, ale ciekaw jestem jakiej nazwy użyją komentatorzy sportowi: Erywań, Erewań czy może Erewan, bo wszystkie te trzy formy są w obiegu.

Tu można posłuchać audycji radiowej, w której Krzysztof Matys opowiada o Erywaniu.

Kaskada. Ekspozycja sztuki współczesnej.

Kaskady. Ekspozycja sztuki współczesnej.

Skąd to zamieszanie? Tak, jak w paru innych przypadkach, pojawiło się za sprawą językowej mody z okresu PRL-u, w ramach której sugerowano się rosyjskimi wzorcami. W ten sposób zmieniono przedwojenny Erywań na Erewań. Po zmianie ustroju zaczęto robić porządki również w nazewnictwie i tak do łask wrócił Erywań. Głos decydujący w tej sprawie ma Komisja Standaryzacji Nazw Geograficznych poza Granicami Rzeczypospolitej Polskiej, jej wykładnia staje się obowiązującą formą.

Zatem dzisiejszy mecz odbędzie się w Erywaniu, a na wycieczkę jedziemy do Erywania. I dalej, przymiotnik: erywański, a mieszkańcy to erywańczycy.

Plac Republiki – centrum Erywania w trakcie święta Wardawar

Generalnie z nazwami jest trochę problemów. Podobne przykłady można by mnożyć. Mołdawia czy Mołdowa, Tadź Mahal czy Taj Mahal? W każdym z tych przypadków opieramy się na wykładni Komisja Standaryzacji Nazw Geograficznych poza Granicami Rzeczypospolitej Polskiej.

A tak przy okazji, Armenia po ormiańsku to Hajastan. Więcej o tym tu: Armenia – Hajastan.

Miasto z wielką historią

Za początek Erywania uznaje się rok 782 p.n.e., kiedy to wzniesiono w tym miejscu twierdzę Erebuni. W przyszłym roku szykują się duże rocznicowe obchody. Miasto będzie miało 2 800 lat!

Pomnik Hajka w Erywaniu. Hajk uważany jest za protoplastę Ormian. Według Księgi Rodzaju był prawnukiem Noego.

Pomnik Hajka w Erywaniu. Hajk uważany jest za protoplastę Ormian. Według Księgi Rodzaju był prawnukiem Noego.

Co zwiedzamy w Erywaniu?

To oczywiście zależy od czasu, jakim dysponujemy. Kilka miejsc zostało już szczegółowo opisanych na tym blogu (linki znajdują się niżej).

Wariant minimum, to dłuższy spacer po mieście, obowiązkowo z odwiedzeniem takich miejsc, jak:

Kaskady (Centrum Sztuki Cafesjana) – wpisane w górę schody, pełniące rolę galerii sztuki nowoczesnej. Efektowne!

Muzeum Matenadaran. Przed gmachem pomnik Mesropa Masztoca, twórcy ormiańskiego alfabetu.

Taras przy pomniku Matki Armenii, widać stąd całe centrum miasta, a przy dobrej pogodzie również górę Ararat.

Cicernakaberd, czyli miejsce upamiętniające Genocyd Ormian.

Plac Republiki (również wieczorem, w czasie spektaklu grających fontann).

Katoghike – najstarszy kościół w Erywaniu. Położony w samym centrum miasta, przy ulicy Abowiana. Niewielki i urokliwy.

Erywań. Widok na górę Ararat

Erywań. Widok na górę Ararat

Wernisaż – targ w centrum Erywania, tuż przy placu Republiki. Pamiątki, rękodzieło, biżuteria… Dla miłośników takich miejsc. Ciekawszy może okazać się targ suszonych owoców, umiejscowiony w dużej hali niedaleko ulicy Tigranesa Wielkiego (Tigram Metz), naprzeciw hotelu Silaci. Poza pięknie prezentującymi się tam tackami suszonych oraz kandyzowanych owoców i orzechów spróbować i kupić można również klasyczną ormiańską basturmę (suszoną polędwicę) oraz… marynowane grzebienie kogutów.

Cicernakaberd – Jaskółcza Twierdza

Wariant rozszerzony, gdy mamy więcej czasu, obejmie również:

Wizytę w wytwórni koniaków Ararat, oczywiście połączona z degustacją.

Zwiedzanie Matenadaranu, czyli muzeum rękopisów ormiańskich. Dla Ormian to świętość. Dla turystów może być wyzwaniem, konieczny jest bardzo dobry przewodnik.

Erywań. Katogike

Erywań. Katogike

Pamiętać warto o tym, że mnóstwo dużych atrakcji czeka na turystów blisko stolicy. Przede wszystkim w pobliskim Eczmiadzynie (pół godziny jazdy). Koniecznie trzeba też wybrać się do klasztoru Geghard i świątyni Garni.

Wycieczka do Armenii

Krzysztof Matys

Cicernakaberd – Jaskółcza Twierdza

Tak nazywa się wzgórze, na którym zbudowano pomnik. W  przedchrześcijańskiej Armenii znajdowała się tu świątynia bogini miłości Astchik (na ten temat zobacz: Wardawar – święto wody i kwiatów). Ważną rolę pełniły w niej jaskółki, przenoszące wiadomości między boginią a jej ukochanym, bogiem Wahagnem. Stąd wzięła się nazwa. I przetrwała do dziś. (Słowo cicernak znaczy „jaskółka”).

Widok na Cicernakaberd od strony muzeum

Widok na Cicernakaberd od strony muzeum

Wysoko nad Erywaniem. Widać stąd nie tylko sporą część miasta, ale też Aragac – największą górę Armenii oraz święty dla Ormian Ararat, wznoszący się tuż po tureckiej stronie granicy. Duży teren. Płaski szczyt wzgórza, a na nim charakterystyczna iglica. Dostrzeżemy ją z daleka, z wielu miejsc Erywania, chociażby z popularnej wśród turystów Kaskady.

Pomnik upamiętniający ludobójstwo Ormian wzniesiono późno, dopiero w 1965 roku. Wcześniej władze ZSRR nie wyrażały zgody. Moskwie nie zależało na upamiętnianiu wydarzeń z początku XX wieku. Nie chciano drażnić południowego sąsiada. Komuniści od początku dbali o dobre relacje z Turcją, to Lenin oddał górę Ararat.

Wieczny ogień otoczony 12 kamiennymi blokami

Wieczny ogień otoczony 12 kamiennymi blokami

W 1965 roku zbliżająca się pięćdziesiąta rocznica Zagłady sprowokowała olbrzymie demonstracje, pierwsze tego typu w ZSRR. Ludzie wyszli na ulice, stanął cały Erywań. Domagano się pamięci. I Moskwa ustąpiła. Pewnie oceniono, że łatwiej będzie wybudować pomnik, niż wysyłać czołgi i tłumić społeczny ruch. Rozpisano konkurs, który wygrali ormiańscy architekci Kałaszjan i Chaczatrjan. Budowa trwała kilka lat.

Najważniejszym miejscem jest wieczny ogień. Otoczono go dwunastoma kamiennymi blokami, które symbolizują prowincje dawnej Armenii. Tu składa się kwiaty i pochyla w modlitwie. Z prawej strony ustawiono smukłą iglicę o wysokości 44 metrów. Z lewej zbudowano prosty mur, na którym umieszczono nazwy miejscowości, z których pochodziły ofiary ludobójstwa.

Wzniesiono też nieduże muzeum. W zeszłym roku przeszło gruntowny remont. Zmieniono ekspozycję. Składają się na nią wielkoformatowe reprodukcje zdjęć ukazujących sytuację Ormian na terenie Imperium Tureckiego oraz sam proces ludobójstwa. Wśród tablic opisujących światowe echa genocydu znalazło się miejsce dla Rafała Lemkina. Pochodzący z Polski prawnik doprowadził do ścigania tego typu zbrodni przez prawo międzynarodowe. Więcej o tym w artykule: Rafał Lemkin.

Kwiecień 2015, obchody setnej rocznicy ludobójstwa

Kwiecień 2015, obchody setnej rocznicy ludobójstwa

Tuż obok wejścia do muzeum jest niewielki świerkowy zagajnik. Władze Armenii proponują posadzenie drzewka dostojnikom składającym wizyty w Erywaniu. Polskie wycieczki oglądają świerk papieża Jana Pawła II. Tuż obok jest drzewko Putina, Miedwiediewa i Kwaśniewskiego.

Najwięcej odwiedzających jest 24 kwietnia. Wtedy odbywają się też oficjalnie, państwowe uroczystości. Kwietniową datę przyjęto jako symboliczny początek ludobójstwa. Właśnie tego dnia, w 1915 roku w Stambule aresztowano i wymordowano przedstawicieli ormiańskiej inteligencji. Wtedy ruszyła nieludzka machina. W sumie, w ciągu kilku lat planowej eksterminacji zabito półtora miliona Ormian.

Zobacz też na tym blogu: Ludobójstwo Ormian i Rafał Lemkin.

Tekst i zdjęcia: Krzysztof Matys.

Sanahin i Hachpat (Haghpat)

Dwa klasztory. W przewodnikach i opisach zabytków występują obok siebie. Jak bracia, jeden starszy, drugi młodszy. Oba założono w X wieku. Znajdują się na liście UNESCO.

Odwiedzają je głównie ci turyści, którzy przyjeżdżają tu z Gruzji. Po przekroczeniu granicy w Sadachlo do Hachpatu zostaje niecała godzina jazdy. Dalej droga prowadzi nad jezioro Sewan i do Erywania.

Centralna część lasztoru Hachpat

Centralna część klasztoru Hachpat

Znajdują się w okolicach miasta Alawerdi, leżącego w malowniczej dolinie rzek Debet. Cudowne górskie krajobrazy zakłóca kilka kominów. To świadectwa przemysłowej historii regionu. W czasach ZSRR królowało tu górnictwo miedzi.

Rzeka Debet jest najniższym punktem w kraju, to ledwie 389 m n.p.m. Jak na Armenię, której średnia wysokość wynosi 1,8 tys. metrów, to wręcz depresja.

Klasztory wzniesiono na szczytach wzgórz. Prowadzące do nich drogi wiją się serpentynami. Widoki zapierają dech w piersiach. Dojeżdżając do Hachpatu, przy pierwszych zabudowaniach wsi, warto skręcić w lewo. Polna droga, ulokowana między budynkami, a przepaścią, prowadzi do nowo wybudowanej restauracji i małego hotelu. To najlepszy punkt widokowy w całej okolicy.

Klasztory. Na początku miałem z nimi kłopot. Przez kilka pierwszych wizyt nie mogłem zapamiętać który jest który. Leżą blisko siebie i są zbyt podobne. Podejrzewam, że turyści po powrocie z Armenii mogę mieć ten sam problem.

Z czasem wszystko się utrwaliło. Najpierw na zasadzie skojarzeń. Hachpat to ten, w którym jest piękny i wyjątkowy chaczkar Amenapyrkicz, a w Sanahinie jest muzeum Mikojanów.

Sanahin – „ten starszy”

Nazwy obiektów nawiązują do opowieści o ich powstaniu. W trakcie budowy Sanahinu doszło do sporu między głównym architektem i jego synem. Młodszy z mistrzów zapragnął stworzyć coś samodzielnie, bez nadzoru rodzica. Dlatego po drugiej stronie głębokiego kanionu wzniósł nowy zespół klasztorny. Kiedy ojciec przybył by zobaczyć dzieło syna, z dumą oznajmił, że to porządna budowa, jednym słowem: „mocna ściana”, czyli po ormiańsku „hachpat”. Stąd wzięła się nazwa. A na pierwszy z klasztorów, dla odróżnienia mówiono po prostu, że jest starszy, co w języku ormiańskim znaczy „sanahin”.

Ten obiekt jest mniejszy i bardziej zwarty. Całość obejść można w ciągu kwadransa. Główny trzon tworzą dwa kościoły i dwa narteksy (przedsionki). Starsza ze świątyń, od której zaczęła się budowa klasztoru, poświęcona jest Matce Bożej i pochodzi z pierwszej połowy X wieku. Obok, w 966 roku, wzniesiono kościół Zbawiciela. Pomiędzy nimi umiejscowiono wąski budynek. To sala wykładowa, świadectwo pięknej przeszłości. W okresie średniowiecza kwitła tu nauka. Klasztor pełnił funkcję uniwersytetu, w którym w XI wieku nauczał słynny Grzegorz Magistros. Wtedy Sanahin znany był jako wielki ośrodek neoplatonizmu, wykładano tu m.in. matematykę, filozofię i retorykę.

Plan klasztoru Sanahin

Plan klasztoru Sanahin

We wsi, kilkaset metrów przed klasztorem znajduje się niewielkie muzeum braci Mikojanów. Anastas był znanym w ZSRR komunistycznym aparatczykiem, zresztą bardzo sprawnym, utrzymywał się przy władzy i za Stalina, i za Chruszczowa, będąc m.in. ministrem handlu i zaopatrzenia. Artiom zasłynął natomiast jako jeden z konstruktorów samolotu MiG.

Hachpat znaczy „mocna ściana”

Łatwo go zbagatelizować. Wejść do kilku budynków, obejrzeć chaczkary i wrócić na parking. Ale warto obejść całość dookoła i zobaczyć z drugiej strony. Od tyłu klasztor wygląda jakby wrósł w ziemię, jakby się w niej zapadał i starał się być częścią natury. Matenadaran (biblioteka) przypomina pokryty darnią bunkier. Jest tu też kilka oryginalnych zabytków, które wycieczki najczęściej omijają, na przykład duży refektarz z charakterystycznymi świetlikami w dachu.

Uwagę przyciąga piękna dzwonnica (XIV wiek). Wysoka i smukła wyróżnia się spośród pozostałych, przysadzistych obiektów.

Jednym z najcenniejszych zabytków całego klasztoru jest piękny charczkar, wykuty w 1273 roku! Wyjątkowy, bo na kamiennej płycie wyrzeźbiony jest nie tylko krzyż, ale również postać Chrystusa. To Amenapyrkicz, czyli „Odkupiciel”. W całej Armenii jest tylko kilka takich chaczkarów, mają one szczególne znaczenie i cieszą się wielkim poważaniem. Jeden zobaczyć można w klasztorze Sewanawank, drugi w Eczmiadzynie. Ale ten ma jeszcze coś wyjątkowego, co zwraca naszą uwagę. To czerwona barwa, którą pokryto kamień w XIV wieku. Przetrwała do dziś! Ów barwnik to koszenila, po ormiańsku zwana „wortan karmin”, kiedyś znana światu jako czerwiec polski, dziś spotykana w kosmetyce i przemyśle spożywczym jako E120. Więcej na ten temat w artykule Czerwiec polski.

Słynny chaczkar Amenapyrkicz na tle murów klasztoru Hachpat

Słynny chaczkar Amenapyrkicz na tle murów klasztoru Hachpat

Sanahin i Hachpat są jedną z wizytówek Armenii. Wizyta w tych klasztorach daje całkiem spore pojęcie o średniowiecznej ormiańskiej architekturze sakralnej. Jeśli już jesteśmy w północnej części kraju, to warto je odwiedzić.

Tekst i zdjęcia: Krzysztof Matys.

Zobacz program wycieczki Gruzja – Armenia.

Przyroda Armenii

Mały, górzysty kraj, a ma tak niesamowitą przyrodę! Popularne artykuły zazwyczaj pomijają ten temat, tymczasem Armenia jest wielką skarbnicą i cennym przyrodniczo reliktem. Zainteresuje zarówno biologów, jak i… historyków.

Znaczek pocztowy z armeńskim muflonem

Znaczek pocztowy z armeńskim muflonem

Miłośnicy dziejów cywilizacji ludzkiej z uwagą pochylają się nad takimi zagadnieniami, jak udomowienie rośli i zwierząt. Wiemy, że na terenie Południowego Kaukazu narodziła się sztuka winiarska i umiejętność obróbki metali. Najprawdopodobniej tu oswojono też owce i po raz pierwszy zaczęto uprawiać niektóre zboża!

I gdyby to była tylko historia, to zapewne nie interesowalibyśmy się tym aż tak bardzo. O wyjątkowości tych terenów decyduje fakt, że gatunki dzikich zbóż do tej pory rosną na tutejszych łąkach (pszenica i żyto), a na górskich stokach uchowała się endemiczna owca górska (Ovis ammon gmelini)! Specyfiką tutejszych lasów jest obfitość dziko rosnących drzew owocowych, w tym typowych dla tych terenów: gruszy kaukaskiej, jabłoni orientalnej, orzecha włoskiego, granatu, wiśni, czereśni i śliw. Sporo jest naturalnie występujących krzewów owocowych, takich jak agrest, porzeczka, głóg i dereń.

Dzwonek Massalskiego

Dzwonek Massalskiego

Aż 90 proc. powierzchni Armenii leży na wysokości powyżej tysiąca metrów, a 40 proc. to 2 tys. i więcej! Ale myliłby się ktoś uważając, że to tylko góry. Najniższy obszar kraju, to okolice rzeki Debet znajdujące się na wysokości około 300 m n.p.m.

Wyjątkowość przyrodniczą zawdzięcza Armenia specyficznemu położeniu. Na jej obszarze dochodzi do spotkania dwóch zupełnie różnych środowisk klimatyczno-przyrodniczych. Teren lasów i łąk kaukaskich zderza się z półpustynią ciągnącą się od Iranu. Dzięki temu na niewielkim obszarze (niecałe 30 tys. km kwadratowych) mamy aż pięć stref roślinności: półpustynną z elementami pustyni, stepową, lesistą, alpejską i górsko-tundrową.

Różnorodność roślin jest olbrzymia. Na 1 km kwadratowy przypada aż 100 gatunków! Daje to jeden z najwyższych wskaźników bioróżnorodności na świecie.

Moneta 200 dram z wizerunkiem dębu Querqus araxina

Moneta 200 dram z wizerunkiem dębu Querqus araxina

Czym może się poszczycić Armenia? Tym, że ma około stu gatunków roślin endemicznych. Niektóre z nich są naprawdę rzadkie, jak chociażby odkryty i opisany przez polskiego botanika, dzwonek Massalskiego.

Tak na marginesie, postać Władysława Massalskiego, warta jest pamięci. Prowadził badania Azji Centralnej i Kaukazu, był profesorem Uniwersytetu Taszkienckiego. Jako jedyny Polak trzykrotnie wyróżniony złotym medalem Rosyjskiego Towarzystwa Geograficznego. Po odzyskaniu niepodległości wrócił do Polski, gdzie został przewodniczącym Polskiego Towarzystwa Geograficznego. Zmarł w 1932 roku Warszawie.

W tutejszych lasach spotkamy ciekawe gatunki drzew, w śród nich dąb i klon gruziński, grab kaukaski, platan wschodni oraz sosna krymska. Znajdą się też takie, które nie mają nawet polskich nazw, przykładem jest lokalny dąb o łacińskiej nazwie Quercus araxina. Ten gatunek występuje w południowej części kraju na obszarze zaledwie 1200 km kwadratowych.

Krajobraz Armenii. Turyści fotografują górę Ararat

Krajobraz Armenii. Turyści fotografują górę Ararat

Co prawda lasy nie są zbyt rozległe (zajmują około 10 proc. powierzchni kraju), ale są przyrodniczo niezwykle cenne. Również jako środowisko życia rzadkich gatunków zwierząt. Na Południowym Kaukazie występują niedźwiedzie, szakale, rysie i lamparty. Bardzo interesującym gatunkiem jest wspomniana wyżej dzika owca, czyli muflon armeński (Ovis orientalis gmelini).

W Armenii jest kilka rezerwatów przyrody. Blisko Erywania znajduje się niewielki rezerwat Erebuni, chroniący dziko rosnące zboża, których jest tu aż 100 gatunków! Większe są rezerwaty Dilidżan (28 tys. ha) oraz Chosrow (29 tys. ha). W obydwu spotykamy rzadkie gatunki roślin i zwierząt, w tym lamparty, niedźwiedzie i muflony.

Obszarem chronionym, o którym należy wspomnieć osobno jest wysokogórskie jezioro Sewan wraz z terenami przyległymi. Teren ponad 150 tys. ha podzielony został na trzy strefy: ścisłej ochrony, wykorzystania rekreacyjnego oraz użytkowania ekonomicznego. Bardzo mocno ograniczono połowy ryb w jeziorze. Tutejsze wody są ostoją ciekawego, endemicznego gatunku pstrąga. Nazwa miejscowa to iszchan, a w terminologii międzynarodowej pojawia się jako łososio-pstrąg lub ryba księcia. Więcej informacji na ten temat w artykule: Jezioro Sewan.

Wart uwagi jest rezerwat Szikahogh, zwany rezerwatem ginących gatunków. Na obszarze 10 tys. ha znajduje się ponad tysiąc gatunków roślin! Niektóre z nich są reliktami przyrody sprzed wielu tysięcy lat.

Armenia jest pięknym celem wycieczki objazdowej. Usatysfakcjonowani będą miłośnicy zabytków, historii, pięknych krajobrazów, wyśmienitej kuchni i oryginalnych trunków. Ale wiele interesujących tematów znajdą też znawcy przyrody.

Ludobójstwo Ormian i Rafał Lemkin

W przededniu stulecia zagłady Ormian spór rozgorzał ze zdwojoną siłą. Słowa papieża Franciszka spowodowały ostrą reakcję Turcji (zobacz). Ale czy jest się o co spierać? Czy można zaprzeczać faktom? Od 1915 do 1917 roku zginęło około 1,5 mln Ormian. Tylko dlatego, że byli Ormianami. Pogromy na terenie Imperium Tureckiego zaczęły się wcześniej, w końcówce XIX wieku i trwały aż do 1923 roku. W sumie zamordowano 2 mln ludzi: mężczyzn, kobiet i dzieci.

Cicernakaberd (Jaskółcza Twierdza) w Erywaniu. Miejsce pamięci ludobójstwa Ormian

Cicernakaberd (Jaskółcza Twierdza) w Erywaniu. Miejsce pamięci ludobójstwa Ormian

Historycy nie mają wątpliwości. Była to zaplanowana i z rozmysłem zrealizowana operacja. Kierowana przez władze państwowe. Zachowała się wystarczająca ilość dokumentów, by nie mieć co do tego żadnych wątpliwości.

Czytając medialne komentarze, można odnieść wrażenie, że sam termin „ludobójstwo” jest mało precyzyjny i na tyle niejasny, że można z nim zrobić, co tylko się chce. Tymczasem jest to dokładna i wyraźna kategoria prawna, uregulowana przez ONZ Konwencją w sprawie zapobiegania i karania zbrodni ludobójstwa. Szkoda też, że polscy dziennikarze i publicyści nie pamiętają, że unormowanie tej kwestii jest dziełem polskiego prawnika.

Sto lat temu, kiedy armia turecka przy pomocy bojówek kurdyjskich dokonywała planowej eksterminacji narodu ormiańskiego w prawie międzynarodowym nie było paragrafu, dzięki któremu można by ścigać sprawców takich zbrodni. Fakt ten wzbudził zainteresowanie Rafała Lemkina,  studenta prawa na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie. Kwestii tej poświęcił naukową karierę. Zasłynął już w dwudziestoleciu międzywojennym, krytycznymi analizami kodeksów karnych hitlerowskiej Rzeszy oraz ZSRR. Po wybuchu wojny, uciekając przed Niemcami znalazł się w USA. Zatrudniono go jako prawnika w Departamencie Wojny. Wykładał też na jednym z uniwersytetów. Brał czynny udział w procesach norymberskich – napisał akt oskarżenia przywódców III Rzeczy. On też jest autorem samego terminu „ludobójstwo” i projektu uchwalonej przez ONZ w 1949 roku Konwencji w sprawie zapobiegania i karania zbrodni ludobójstwa.

Byłem w Armenii wiele razy. Z wycieczkami odwiedzamy też Cicernakaberd. W kompleksie tym poza wiecznym ogniem i pomnikiem znajduje się również muzeum upamiętniające ludobójstwo Ormian. Pamiętają tam o Lemkinie, o jego olbrzymim wkładzie w ściganie sprawców zbrodni ludobójstwa. I o tym, że pochodził z Polski!

Więcej na ten temat tu: Stulecie zagłady Ormian.

Muzeum Cicernakaberd. Tablica poświęcona Lemkinowi

Muzeum Cicernakaberd. Tablica poświęcona Lemkinowi

Od początku kwietnia tego roku Armenia przyciąga uwagę światowych serwisów informacyjnych. Ormianie tworzą liczną i wpływową diasporę. W nagłośnieniu sprawy pomagają takie osoby, jak znane wszystkim miłośnikom popkultury, siostry Kardashian. Ich udział w uroczystościach rocznicowych w Erywaniu każdego dnia relacjonowany jest przez media niemal na całym świecie. Temperaturę podgrzał też Kanye West, mąż Kim Kardashian, skacząc w trakcie koncertu do niewielkiego jeziorka. Wszyscy odwiedzający Erywań znają to miejsce, w samym centrum miasta, tuż obok charakterystycznego gmachu Opery. Zobacz film z tego wydarzenia.

Tekst i zdjęcie: Krzysztof Matys.

Więcej informacji o Rafale Lemkinie.

Lawasz. Ormiański chleb na liście UNESCO

Cienki placek, coś pomiędzy opłatkiem, a naleśnikiem. Wypiekany w tondirze – piecu o owalnym kształcie, najczęściej zagłębionym w podłodze. W Armenii takie piece znajdują się w przydomowych ogrodach, w altankach lub budynkach gospodarczych. Turyści mogą zobaczyć je w niektórych restauracjach.

Turystka z płatem świeżo upieczonego lawaszu

Turystka z płatem świeżo upieczonego lawaszu

Lawasz wypieka się z niekwaszonego ciasta zrobionego z mąki pszennej, wody i soli. Ciasto najpierw  rozwałkowuje się, a następnie kręcąc w dłoniach rozciąga do grubości kartki papieru. Cieniutki placek nakłada się na formę przypominającą poduszkę i jednym wprawnym ruchem przylepia do rozgrzanej wewnętrznej ścianki pieca. Chleb znajduje się w środku ledwie przez chwilę. Dzięki temu, że lawasz jest bardzo cienki, piecze się w ekspresowym tempie.

Zobacz jak wypieka się lawasz na filmie z Armenii.

Chleb i piec, w którym się go wypieka, są mocno zakorzenione w ormiańskiej kulturze. Kiedyś, w tradycyjnych, wiejskich społecznościach funkcjonowały nawet śluby tondirowe. Para młoda trzykrotnie obchodziła piec i całowała jego brzeg. To wystarczyło, by stać się małżeństwem. Do dziś lawasz używany jest w ceremonii zaślubin (panna młoda ma przerzucony przez ramię specjalnie na tę okoliczność upieczony chleb).

W piekarni. W prawym dolnym rogu znajduje się tondir - tradycyjny piec

W piekarni. W prawym dolnym rogu znajduje się tondir – tradycyjny piec

W latach 30. XX wieku Armenię odwiedził Mieczysław Lepecki, oficer i adiutant Piłsudskiego. Z wyprawy tej pozostawił książkę „Sowiecki Kaukaz”. Pisze w niej o dużym szacunku jakim Ormianie darzą piec. Przywołuje ludowe powiedzenie, według którego tondir lepszy od cerkwi, bo karmi, ogrzewa i oczyszcza.

Ormiańskie przysłowie mówi, że pierwsza miłość jest jak lawasz, zbyt niecierpliwa i gorąca – bywa, że chleb szybko odkleja się od ścianki pieca, spada i ginie w ogniu.

Armenia dopięła swego i lawasz został wpisany na listę Światowego Dziedzictwa Kultury UNESCO. Spotkało się to z oficjalnymi protestami ze strony Azerbejdżanu i Turcji. Kraje te uważają lawasz za swoją tradycyjną potrawę. Protest ten ma oczywiście podłoże polityczne. Chodzi o zadawniony konflikt Armenii z Azerbejdżanem i sojuszniczą względem niego Turcją.

Domowy wypiek chleba

W Armenii lawasz podawany jest do każdego posiłku. Zawija się w niego kawałki mięsa, ser i warzywa. Suchy chleb wkrusza się też do zup, przede wszystkim do haszu – jest to narodowa potrawa, gotowana przez całą noc na bazie nóżek wołowych lub wieprzowych. Podawana zimą, na śniadanie, obowiązkowo z dodatkiem kieliszka tutowki.

Tekst i zdjęcia: Krzysztof Matys

Wycieczka do Armenii.

Strona 1 z 3

Działa na WordPress & Szablon autorstwa Anders Norén