Armenia. Blog o turystyce

Wycieczki do Armenii. Informacje, porady, programy…

Sanahin i Hachpat (Haghpat)

Dwa klasztory. W przewodnikach i opisach zabytków występują obok siebie. Jak bracia, jeden starszy, drugi młodszy. Oba założono w X wieku. Znajdują się na liście UNESCO.

Odwiedzają je głównie ci turyści, którzy przyjeżdżają tu z Gruzji. Po przekroczeniu granicy w Sadachlo do Hachpatu zostaje niecała godzina jazdy. Dalej droga prowadzi nad jezioro Sewan i do Erywania.

Centralna część lasztoru Hachpat

Centralna część klasztoru Hachpat

Znajdują się w okolicach miasta Alawerdi, leżącego w malowniczej dolinie rzek Debet. Cudowne górskie krajobrazy zakłóca kilka kominów. To świadectwa przemysłowej historii regionu. W czasach ZSRR królowało tu górnictwo miedzi.

Rzeka Debet jest najniższym punktem w kraju, to ledwie 389 m n.p.m. Jak na Armenię, której średnia wysokość wynosi 1,8 tys. metrów, to wręcz depresja.

Klasztory wzniesiono na szczytach wzgórz. Prowadzące do nich drogi wiją się serpentynami. Widoki zapierają dech w piersiach. Dojeżdżając do Hachpatu, przy pierwszych zabudowaniach wsi, warto skręcić w lewo. Polna droga, ulokowana między budynkami, a przepaścią, prowadzi do nowo wybudowanej restauracji i małego hotelu. To najlepszy punkt widokowy w całej okolicy.

Klasztory. Na początku miałem z nimi kłopot. Przez kilka pierwszych wizyt nie mogłem zapamiętać który jest który. Leżą blisko siebie i są zbyt podobne. Podejrzewam, że turyści po powrocie z Armenii mogę mieć ten sam problem.

Z czasem wszystko się utrwaliło. Najpierw na zasadzie skojarzeń. Hachpat to ten, w którym jest piękny i wyjątkowy chaczkar Amenapyrkicz, a w Sanahinie jest muzeum Mikojanów.

Sanahin – „ten starszy”

Nazwy obiektów nawiązują do opowieści o ich powstaniu. W trakcie budowy Sanahinu doszło do sporu między głównym architektem i jego synem. Młodszy z mistrzów zapragnął stworzyć coś samodzielnie, bez nadzoru rodzica. Dlatego po drugiej stronie głębokiego kanionu wzniósł nowy zespół klasztorny. Kiedy ojciec przybył by zobaczyć dzieło syna, z dumą oznajmił, że to porządna budowa, jednym słowem: „mocna ściana”, czyli po ormiańsku „hachpat”. Stąd wzięła się nazwa. A na pierwszy z klasztorów, dla odróżnienia mówiono po prostu, że jest starszy, co w języku ormiańskim znaczy „sanahin”.

Ten obiekt jest mniejszy i bardziej zwarty. Całość obejść można w ciągu kwadransa. Główny trzon tworzą dwa kościoły i dwa narteksy (przedsionki). Starsza ze świątyń, od której zaczęła się budowa klasztoru, poświęcona jest Matce Bożej i pochodzi z pierwszej połowy X wieku. Obok, w 966 roku, wzniesiono kościół Zbawiciela. Pomiędzy nimi umiejscowiono wąski budynek. To sala wykładowa, świadectwo pięknej przeszłości. W okresie średniowiecza kwitła tu nauka. Klasztor pełnił funkcję uniwersytetu, w którym w XI wieku nauczał słynny Grzegorz Magistros. Wtedy Sanahin znany był jako wielki ośrodek neoplatonizmu, wykładano tu m.in. matematykę, filozofię i retorykę.

Plan klasztoru Sanahin

Plan klasztoru Sanahin

We wsi, kilkaset metrów przed klasztorem znajduje się niewielkie muzeum braci Mikojanów. Anastas był znanym w ZSRR komunistycznym aparatczykiem, zresztą bardzo sprawnym, utrzymywał się przy władzy i za Stalina, i za Chruszczowa, będąc m.in. ministrem handlu i zaopatrzenia. Artiom zasłynął natomiast jako jeden z konstruktorów samolotu MiG.

Hachpat znaczy „mocna ściana”

Łatwo go zbagatelizować. Wejść do kilku budynków, obejrzeć chaczkary i wrócić na parking. Ale warto obejść całość dookoła i zobaczyć z drugiej strony. Od tyłu klasztor wygląda jakby wrósł w ziemię, jakby się w niej zapadał i starał się być częścią natury. Matenadaran (biblioteka) przypomina pokryty darnią bunkier. Jest tu też kilka oryginalnych zabytków, które wycieczki najczęściej omijają, na przykład duży refektarz z charakterystycznymi świetlikami w dachu.

Uwagę przyciąga piękna dzwonnica (XIV wiek). Wysoka i smukła wyróżnia się spośród pozostałych, przysadzistych obiektów.

Jednym z najcenniejszych zabytków całego klasztoru jest piękny charczkar, wykuty w 1273 roku! Wyjątkowy, bo na kamiennej płycie wyrzeźbiony jest nie tylko krzyż, ale również postać Chrystusa. To Amenapyrkicz, czyli „Odkupiciel”. W całej Armenii jest tylko kilka takich chaczkarów, mają one szczególne znaczenie i cieszą się wielkim poważaniem. Jeden zobaczyć można w klasztorze Sewanawank, drugi w Eczmiadzynie. Ale ten ma jeszcze coś wyjątkowego, co zwraca naszą uwagę. To czerwona barwa, którą pokryto kamień w XIV wieku. Przetrwała do dziś! Ów barwnik to koszenila, po ormiańsku zwana „wortan karmin”, kiedyś znana światu jako czerwiec polski, dziś spotykana w kosmetyce i przemyśle spożywczym jako E120. Więcej na ten temat w artykule Czerwiec polski.

Słynny chaczkar Amenapyrkicz na tle murów klasztoru Hachpat

Słynny chaczkar Amenapyrkicz na tle murów klasztoru Hachpat

Sanahin i Hachpat są jedną z wizytówek Armenii. Wizyta w tych klasztorach daje całkiem spore pojęcie o średniowiecznej ormiańskiej architekturze sakralnej. Jeśli już jesteśmy w północnej części kraju, to warto je odwiedzić.

Tekst i zdjęcia: Krzysztof Matys.

Zobacz program wycieczki Gruzja – Armenia.

Poprzednie

Przyroda Armenii

Następne

Cicernakaberd – Jaskółcza Twierdza

Komentarzy: 5

  1. Piękne miejsca, chodź wyglądają trochę jakby ludzkość o nich zapomniała. Planuje w przyszły roku wyprawę do Gruzji, więc kto wie… Dzięki za ciekawy artykuł. 🙂

  2. Trafiła Pani w sedno. Nie ma tam tłumów turystów. Niewiele grup. Mnie ciesz, że coraz więcej Polaków. Zaczynamy odkrywać ten kierunek. I bardzo dobrze, bo na to zasługuje!

  3. Podobnie sprawa ma się z Bałkanami – również piękny region i niestety bardzo niedoceniony. 😉

  4. Bałkany jak najbardziej! Myślę, że w 2016 roku będą modne. Piszę o tym tu: http://krzysztofmatys.blog.onet.pl/2015/12/07/biura-podrozy-stawiaja-na-balkany/

  5. Bardzo dziękujemy za cenne informację, teraz mamy jeszcze szerszy pogląd na to magiczne miejsce. Byliśmy w Haghpat przedwczoraj. Przyjechaliśmy późnym popołudniem i zostaliśmy na noc na terenie monastyru. Pan opiekujący się kompleksem nie tylko oprowadził nas po wszystkich zabudowaniach, ale pozwolił rozbić namiot na terenie monastyru. Gorąco polecamy rozmowę z tym panem (bardzo dobrze mówi po rosyjsku, my niestety trochę gorzej, ale jakoś udało nam się dogadać) – ma ogromną wiedzę, a przede wszystkim szczerze kocha ten magiczny kawałek ziemi. Dla nas było to doświadczenie wręcz mistyczne.

Dodaj komentarz

Działa na WordPress & Szablon autorstwa Anders Norén